Czasopis

Białoruskie pismo społeczno-kulturalne

11/2002


Od Redaktora

Kiedy piszę swój felieton, dobiega końca kampania wyborcza kandydatów na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Zasadniczo nie różniła się ona niczym szczególnym od tej sprzed czterech lat. Wyborcze agitacje znów przekształciły się w jeden wielki festiwal obietnic. Do oddania na siebie głosu kandydaci zachęcali wyborców deklaracjami typu “utworzenie nowych miejsc pracy poprzez ściągnięcie inwestorów”, “poprawa poziomu życia mieszkańców przy wykorzystaniu funduszy Unii Europejskiej” lub – pod adresem naszej społeczności – “dostrzeganie potrzeb mniejszości narodowych i wyznaniowych”. Te suche i ogólnikowe hasła takimi pewnie pozostaną i po wyborach. Nowi radni i wójtowie będą bowiem musieli przede wszystkim liczyć się ze swymi możliwościami. Szansą na poprawę życia mieszkańców może być tylko większa niż dotąd operatywność władz samorządowych. Trzeba mieć nadzieję, że tak się stanie.

Udział w tegorocznych wyborach środowisk białoruskich można uznać za udany i to bez względu na końcowy wynik. Obserwatorzy, dziennikarze i społeczeństwo zgodnie przyznali, że w kampanii wypadliśmy (ja również kandydowałem na radnego) bardzo dobrze. Sam fakt, że w Białymstoku po raz pierwszy został powołany samodzielny Białoruski Komitet Wyborczy, wystawiając własnego kandydata na prezydenta miasta, odebrano z szacunkiem i sympatią. Wszyscy nasi kandydaci spotkali się z życzliwością także wielu środowisk polskich. Takie reakcje były wynikiem spokojnej, rozważnej i na wysokim poziomie kampanii (estetyczne plakaty, ulotki, ładne spoty radiowe i telewizyjne), prowadzonej przez BKW.

Niestety, część białostockiego duchowieństwa prawosławnego na czele z biskupem Jakubem zamiast nam, wiernym, udzielić duchowego wsparcia, okazała wyraźną wrogość. Poparła garstkę kandydatów na listach SLD-UP, wzmagając prowadzoną przez nich negatywną kampanię przeciwko rywalom z BKW. Tym samym zerwała z tradycyjną apolitycznością Cerkwi. Wierni taką postawę odebrali z niesmakiem. SLD, który we wcześniejszych wyborach piętnował Kościół katolicki za popieranie kandydatów prawicowych, teraz sam uzyskał jawne poparcie w Kościele prawosławnym.

To oznacza oczywiście pewien rozłam w środowisku białorusko-prawosławnym, ale nie jest to nic nowego. Mniejsza lub większa sprzeczność interesów w tym kręgu istniała zawsze. Białorusini, dominujący – także intelektualnie – wśród wyznawców naszej Cerkwi, od swych hierarchów oczekiwali także, ku obopólnym przecież korzyściom, wsparcia na rzecz zachowania swej tożsamości narodowej. Ale zbyt rzadko, niestety, spotykało się to z ich strony z większym zrozumieniem. Dziś wyrosło już pokolenie prawosławnych Polaków, którzy przeważnie nie chcą nawet słyszeć o swych białoruskich korzeniach. Często tacy właśnie kandydaci znaleźli się na listach SLD-UP w Białymstoku. Na temat spraw białoruskich w swych ulotkach prawie się nie zająknęli, akcentując jedynie “potrzebę poszanowania odrębności kulturowych i religijnych”.

Podczas kampanii wyborczej oficjalnie popierani przez Cerkiew kandydaci SLD-UP wielokrotnie próbowali skompromitować BKW, na siłę obwiniając jego inicjatorów o “wystąpienie Białorusinów z Forum Mniejszości Podlasia”. A stało się to przecież na długo przed wyborami i to wskutek złamania wcześniej zawartych ustaleń właśnie przez osoby, które znalazły się na listach SLD-UP.

Do konfliktu białorusko-prawosławnego jednak nie doszło. Chwilowe zaangażowanie się części duchowieństwa w kampanię wyborczą kandydatów SLD-UP, a następnie wspólne ataki na BKW, nie oznaczają, że taka sytuacja trwać będzie i po wyborach. Musi być czas na refleksję i zastanowienie nad tym co się stało. Tylko wtedy będzie możliwa poważna dyskusja, bo wchodzenie w nią BKW jeszcze przed wyborami wśród wyborców zrodziłoby jedynie wrażenie prymitywnej kłótni. I dobrze, że do tego nie doszło.

P.S. Warto podkreślić, że wśród kandydatów BKW na radnych były też – chyba po raz pierwszy – osoby spoza naszego środowiska, nie-Białorusini. To ważny krok ku normalności. Tym kandydatom (Polakom) należą się od nas szczególnie ciepłe słowa podziękowania.