13 grudnia przestanie już być w Polsce kojarzony tylko z dramatycznymi wydarzeniami z 1981 r., kiedy w kraju został wprowadzony stan wojenny. W minionym 2002 r. tego właśnie dnia w Kopenhadze odbył się historyczny szczyt Unii Europejskiej. Przywódcy Piętnastki bramę do niej otworzyli przed dalszymi dziesięcioma państwami, w tym Polską. Poprzedziły to wieloletnie negocjacje i, trwające nadal, procesy przystosowawcze. Rozmowy trwały do ostatniej chwili. Polscy negocjatorzy zdołali – jak oficjalnie podano – przeforsować niemal wszystkie swe żądania.
Polska wkroczyła zatem w nowy etap swej historii. W maju lub na początku czerwca odbędzie się referendum akcesyjne, w którym obywatele opowiedzą się, czy chcą wstąpienia do UE. Dziś za jest ponad 60 proc. dorosłych Polaków. Jeśli w referendum przewaga zwolenników się utrzyma, Polska stanie się członkiem UE od 1 maja 2004 r. Będzie należeć do Europy już nie tylko geograficznie, ale również politycznie, gospodarczo i cywilizacyjnie. Nasz kraj, mocno zapóźniony w rozwoju w stosunku do Zachodu, wchodząc do UE ma realną szansę tę przepaść zasypać.
My, Białorusini, skorzystamy na tym jeszcze bardziej, bo zyskamy dodatkowe przywileje, które unijne prawodawstwo daje mniejszościom. Jest ono bardzo wyczulone na najmniejsze przejawy dyskryminacji tych grup społecznych – nie tylko narodowościowych, także religijnych. Nasza mniejszość doświadczyła tej przykrości niemało. Ostatnio obserwujemy wyraźną poprawę – polska większość odnosi się do nas coraz życzliwiej, a odmienność narodowa i religijna nie budzi już niepotrzebnego zdziwienia i podejrzliwości, czy – jak kiedyś – nawet wrogości. Ta zmiana to oczywiście także wynik wieloletnich już procesów społecznych, zachodzących wraz z przystosowywaniem się systemu państwa do wymogów unijnych.
Samo wstąpienie Polski do UE nie rozwiąże jednak podstawowego obecnie problemu naszej mniejszości, jakim jest zagrożenie utratą własnej tożsamości. Sami głównie musimy temu przeciwdziałać, ale rozwiązania unijne na pewno będą nam sprzyjać. Na przykład zachodnie prawo kategorycznie zabrania stosowania rozwiązań gospodarczych i inwestycji, w wyniku których mniejszość traci na jakimś obszarze – nawet niewielkiej gminy wiejskiej – swą dominująca demograficznie pozycję. W Unii Europejskiej za sam pomysł wybudowania zalewu Siemianówka (katastrofalne skutki dla mniejszości białoruskiej) jego autor natychmiast zostałby wyrzucony z pracy. Planowane rozszerzenie granic Białowieskiego Parku Narodowego na obszar całej puszczy musi już mieć na szczególnej uwadze ochronę miejscowych Białorusinów, bo tak nakazują normy unijne. Zgodnie z nimi na terenach zamieszkiwanych przez mniejszości powinny też być dwujęzyczne napisy, szyldy i drogowskazy. Regulować to ma ustawa o mniejszościach narodowych, prace nad którą w Sejmie wloką się już prawie dziesięć lat.
Zatem niedługo granica Polski z Republiką Białoruś będzie zarazem odcinkiem wschodniej granicy Unii Europejskiej. Jeszcze głębiej oddzieli (odepchnie) ona naszą mniejszość od białoruskiego państwa. My na Białostocczyźnie już teraz z wolna przekształcamy się w rodzaj małego narodu Europy, kilkudziesięciotysięcznego, podczas gdy oni za miedzą pozostają jakby innym narodem, wciąż mocno zsowietyzowanym. Różnice kulturowe, mentalne i polityczne są już na tyle wielkie, że tylko jednostki po obu stronach granicy ze sobą się identyfikują.
Mimo to w „Cz” dużą wagę przywiązujemy do tematyki dotyczącej Republiki Białoruś, stale nawiązujemy też osobiste kontakty z tamtejszymi publicystami, pozyskując nowych współpracowników (ostatnio Jurka Humianiuka z Grodna). Staramy się znajdować tam również czytelników, by informować ich o białoruskich sprawach – i nie tylko takich – mających miejsce na Białostocczyźnie. Wiąże się to ze sporymi wydatkami, bo chociażby wysyłka numeru na Białoruś jest dość droga, a sytuacja finansowa naszego pisma wciąż nie jest najlepsza. Budżet „Cz” podreperowała niedawno Fundacja im. Stefana Batorego, przyznając dotację, uwzględniającą właśnie współpracowników i czytelników z Republiki Białoruś (na pokrycie kosztów prenumeraty i honoraria).
My, polscy Białorusini, nie możemy odwracać się plecami od swych rodaków zza Buga. Szkoda tylko, że to na przekór biegowi dziejów.